Szpinak
Nauczyłam się go robić niedawno, tzn. kilka lat temu. Nie chcę myśleć, kiedy było “dawno”. O rany. Przekonałam się do jego smaku w jednej z restauracji Sfinx, podawany był jako “delicja z kurczaka ze szpinakiem”. Szpinak ułożony był na płacie z piersi z kurczaka, grillowanym z curry. Przeniosłam ten zestaw do domowej kuchni i siedzi zagnieżdżony jak nie wiem co. Ten przepis, to receptura na najlepszy szpinak jaki do tej pory jadłam. Jeśli ktoś przygotowuje go pierwszy raz, niech nie zwiedzie go pozornie wielka ilość np. kilograma tej zieleniny. Po wrzuceniu na patelnię, jego objętość zmniejszy się w niebywały sposób i zostanie porcja dla dwóch, trzech osób. Zdarza się też, że kupując mrożony produkt nieznanej firmy dostajemy w paczce dużą ilość wody z małą ilością zieleniny. Z mrożonek wolę ten w liściach niż rozdrobniony. Niektóre firmy robią go w postaci “brykietów”, to dość wygodne, kiedy chcemy użyć niewielkiej ilości do zabarwienia dipu, albo dorzucić do jajecznicy. A bardzo dobry, świeży szpinak ma intensywnie zielone, niepogniecione listki.
składniki :
– kilogram świeżych listków szpinaku lub paczka mrożonego, najlepiej w liściach
– 1 cebula
– 3 rozgniecione ząbki czosnku
– ok.10 dag sera rokpol, lazur, gorgonzola lub innego z niebieską pleśnią lub feta
– dwie łyżki śmietany
– sól, pieprz, szczypta gałki muszkatołowej
– łyżka masła (najlepiej klarowanego) do smażenia
Masło rozgrzać na patelni lub w rondlu. Cebulę pokroić w drobną kostkę. Wrzucić na masło i kiedy nieco zmięknie, dodać rozgniecione ząbki czosnku, smażyć króciutko. Dodać umyty szpinak, wymieszać, zaczekać aż większość płynu odparuje a listki zmiękną. Dorzucić pokrojony w kostkę ser, śmietanę, doprawić solą, pieprzem i gałką muszkatołową.
Mówię Wam – niebo na talerzu:)
Zgadzam się: niebo na talerzu 🙂
🙂
dokładnie tak, uwielbiam tak przyrządzony szpinak! 🙂
uwielbiam szpinak ! 🙂 właśnie dziś robiłam 😛 🙂
http://photoslovecooking.blogspot.com/
taki szpinak swietnie nadaje sie jako farsz do nalesnikow:)
wspaniały przepis! Wymyśliłam sobie jego wersję LUX i dodałam pokruszone włoskie orzechy 🙂 A moja Mama mawiała, że więcej niż się najeść to nie można 🙂
Super!